ZAWIESZENIE

Świat SK nie jest mi już tak bliski jak był kiedyś. Nie mówię, że nic więcej się tu nie pojawi, jednak proszę nie pisać do mnie z prośbą o nowe rozdziały.

niedziela, 12 maja 2013

Prolog


Hej, z tej strony Yohao :)
Dla tych, którzy mnie nie kojarzą, powiem tylko, że jestem autorką bloga My Asakura Twins, a także jedną z osób, które zajmują się Spisem Blogów o Shaman King :)
Już od dłuższego czasu zastanawiałam się nad założeniem nowego bloga.. A że dzisiaj jest tak szczególna data, wybrałam ten dzień na opublikowanie początku historii ^^ 
Nie wiem, czy przypadnie Wam do gustu, gdyż chcę ją pisać w nieco inny sposób niż dotychczas robiłam to na My Asakura Twins. Niezależnie od tego, chętnie usłyszę Waszą opinię w komentarzach. Ostrzegam tylko, że komentarze z bezpodstawną krytyką będą usuwane :)
To chyba tyle z mojej strony... Dodam jeszcze tylko, że szablon najlepiej prezentuje się w wersji na komputery... Ach, i dziękuję serdecznie Spokoyoh, która na moją prośbę pokolorowała obrazek ~Yohao88 (to nie ja, jak coś ^^).

Prolog

 Był już późny wieczór, kiedy pewien starszy pan wrócił do domu z nocnej przechadzki. Bardzo lubił to robić, szczególnie, że o tak późnej porze z łatwością dało się odczuć tę niesamowitą atmosferę spokoju i tajemniczości. Można było uciec myślami od codziennego pośpiechu, kłótni polityków, manifestacji i ciągłych tragedii, o których co chwila informowała prasa, radio lub telewizja. Tak, pan Sōichirō Akimori zdecydowanie nie lubił mieszać się w tego rodzaju sprawy. Nieduża, tradycyjna, japońska rezydencja, ukochany syn, synowa i trójka wspaniałych wnucząt zdecydowanie mu wystarczały, aby czuć się szczęśliwym i spełnionym.
                W tej właśnie chwili dał się słyszeć głośny płacz kilkutygodniowej dziewczynki. „Cóż, bywają i wady posiadania małych dzieci…” – pomyślał staruszek, oczyma duszy widząc wstającą z łóżka, zmęczoną Megumi, która po wielu nieprzespanych nocach potrafiła zasnąć wszędzie i o każdej porze.
- Już, już Hoshi… - Do uszu pana Akimori doszły słowa córki, starającej się uśpić swoje maleństwo.
                Sōichirō uśmiechnął się w duchu. Przypomniał sobie historię, którą jakiś czas temu opowiedział swojemu wnukowi, Daichi’emu. Pojawiła się w niej dziewczynka o tym imieniu, a malcowi tak przypadło ono do gustu, że postanowił zaproponować je mamie dla mającego się wkrótce narodzić dziecka. Mężczyzna westchnął. Od tamtego czasu nie miał okazji opowiedzieć wnukom żadnej innej historii o przygodach bliźniaków Asakura.
                Skierował swoje kroki ku schodom na górę, gdzie mieściła się jego sypialnia. Starał się nie wydawać zbyt wielu dźwięków, bo połowa domowników zapewne już smacznie spała. Z pokoju małej Hoshi nie dobiegał już płacz, więc pan Akimori uznał, że jego córce udało się ukołysać maleństwo.
                Po drodze, uchylił lekko drzwi do pokoju wnuków, chcąc sprawdzić, czy smacznie śpią. Ku swojemu zdumieniu, ujrzał dziewięciolatków siedzących na tatami i zajadających się czereśniami.
- Co to ma być, chłopcy? Zapomnieliście, która godzina? – spytał cicho Sōichirō. Dopiero wtedy zwrócił na siebie uwagę chłopców, którzy aż podskoczyli, przestraszeni, że ktoś ich nakrył.
- Gomen, ojii-san… - powiedział cichutko Daiki, opuszczając główkę w skruszonej pozie.
- Ale nam się wcale nie chce spać – dodał Daichi, przeciągając nieco słowa, aby nadać im bardziej błagalny ton.
                Staruszek pokręcił głową z lekkim uśmiechem. Wszedł do pokoju i ostrożnie zamknął za sobą drzwi. Przysiadł na tatami obok młodszego z chłopców, a następnie sięgnął do miski z owocami, z której wybrał sobie kilka czereśni.
- I co ja mam teraz z wami zrobić…? – spytał, pozornie surowym tonem. – Właściwie, to mógłbym nawet siłą wpakować was do łóżek i kazać spać… - Pan Akimori, pomimo swojego sędziwego wieku, był w bardzo dobrej kondycji. Na twarzach chłopców na kilka sekund zagościł niepokój.
- Ale nie zrobisz tego, prawda…? – chciał się upewnić starszy z chłopców.
- Nie musisz się o to martwić, mago. Myślałem raczej o jakiejś historii na dobranoc… Co wy na to?
- Tak! – zawołali chórem bliźniacy, po czym szybko wpakowali się pod kołdry, oczekując na początek nowej opowieści.
                Dziadek zmienił pozycję na wygodniejszą, zjadł jedną czereśnię i zamknął na chwilę oczy, jakby zbierając myśli. Zaraz potem otworzył je i zaczął:
- To opowiadanie zaczyna się właściwie jak każde inne…


                Pewnego słonecznego dnia, brzegiem ulicy szedł sobie pięcioletni chłopczyk. Nie wiedział dokładnie, kim jest, nie miał domu ani dbającej o niego rodziny. Zaledwie kilka godzin wcześniej uciekł z kolejnego już domu dziecka, dokąd przed tygodniem zabrali go funkcjonariusze policji. Nienawidził przytułków. Dzieci zawsze śmiały się tam z niego albo dokuczały mu. A to z powodu dość długich włosów, a to z niecodziennego stroju. Opiekunowie również nie traktowali go zbyt przyjaźnie. Mówili o nim, że nie jest zdrowy umysłowo, a niejednokrotnie nawet używali wobec niego przemocy. Szatynek nie pozwalał też nikomu obciąć swoich długich włosów ani zmienić ubranka. Głównym powodem jego kiepskiego traktowania były historie o duchach, które chłopiec opowiadał swoim małym towarzyszom. Jednak, mimo iż malec upierał się, że są one prawdziwe, to ani dzieci, ani dorośli nie chcieli mu wierzyć. Z czasem, gdy chłopczyk zbyt długo obstawał przy swoim, karano go, i to bardzo boleśnie.  Dlatego z każdego zastępczego domu, maluch uciekał zazwyczaj po kilku dniach.
                Tym razem nie było inaczej. Pani Gensai po wysłuchaniu opowieści o duchu dawnej opiekunki, który żył w przytułku i prosił o poszukanie na strychu jakiegoś dziennika, uznała, że chłopiec potrzebuje pomocy psychologa. Zanim jednak lekarz zdołał przybyć, malca już nie było.
                Teraz szedł sobie sam, bez żadnego towarzysza, w nieco zniszczonym i brudnym ubranku. Był bardzo zmęczony i głodny. Porcje podawane w domu dziecka nie były zbyt duże, a od ostatniego posiłku minęło już kilka godzin. Ślinka mu pociekła, gdy pomyślał o potrawach, które gotowały dzieciom ich mamy. Zawsze marzył, by mieć prawdziwą rodzinę, która by o niego dbała. Jednak wszyscy dorośli, którzy przychodzili do przytułków w sprawie adopcji, nawet na niego nie spoglądali. A nawet jeśli tak było, opiekunowie od razu mówili o jego niecodziennych zachowaniach, które skutecznie odstraszały potencjalnych rodziców zastępczych. Chłopiec wychował się więc w przekonaniu, że nie nadaje się do niczego i nikt nigdy nie będzie go kochać.
 Wtem, usłyszał czyjś śmiech. Śmiech dziecka, prawdopodobnie również chłopca.  Nieco przestraszony, nie wiedział do końca, co robić. Jednak ciekawość, cechująca chyba wszystkie maluchy, dała górę nad obawami i malec ostrożnie zaczął iść w kierunku, z którego dochodził głos. Po jakimś czasie dotarł do dość wysokiego płotu. Przez szpary zauważył kilkoro ludzi, spędzających czas w ogrodzie: kobietę koło trzydziestki, przygotowującą na blacie sushi oraz starszego mężczyznę, uważnie obserwującego bawiącego się nieopodal wnuka. Chłopiec, na oko pięcioletni, biegał ze śmiechem za latającymi dookoła niego liśćmi.
- Ostrożnie kochanie, jeszcze coś sobie zrobisz! – zawołała do niego matka.
                Jej synek jednak zbytnio się tym nie przejął i wbiegł w wąską dróżkę między krzewami. Coraz bardziej zainteresowany tym zbieg z domu dziecka, ostrożnie zaczął iść wzdłuż płotu, aby zobaczyć, dokąd dotrze jego rówieśnik. Szedł tak dosyć długo, nie raz zaczepiając ubrankiem o wystające gałęzie. Po drodze miał okazję przyglądać się zadbanemu ogrodowi, który znajdował się na terenie rezydencji.  W pewnym momencie, jakaś roślina obdarzona wyjątkowo ostrymi kolcami, pozostawiła dość długą szramę na jego policzku. Bezwiednie, chłopiec krzyknął cicho. Przyłożył dłoń do bolącego miejsca. Na widok krwi na swojej ręce, z jego oczu popłynęły łzy.
                Krzyk nie uszedł uwadze chłopca w ogrodzie. Zaciekawiony tym odgłosem, zboczył nieco ze ścieżki i ostrożnie zbliżył się do ogrodzenia. Zdziwił się, i to bardzo, widząc za płotem długowłosego, krwawiącego rówieśnika.
- Co ci się stało? – spytał zaskoczony.
                Na jego widok, ranny malec przestraszył się. Chciał uciec, ale przeszkodziły mu w tym gęste krzaki.
- N-nic… - odpowiedział cicho, zasłaniając dłonią szramę na policzku.
- Czekaj, mama może ci pomóc… - mieszkaniec rezydencji podszedł jeszcze bliżej płotu i chwycił się go rękami.
- Nie! – krzyknął jego rozmówca i odsunął się na tyle, na ile pozwalały mu to gałęzie.
- Kim jesteś?
- Ja…
- Ja mam na imię Yoh, a ty? - spytał chłopiec wyciągając rękę.
                Uciekinier z początku trochę się wstydził, w końcu jednak przełamał strach i podał nowemu znajomemu pobrudzoną od krwi dłoń.
- Jestem Hao…

- Zaraz… To bliźniacy mają tutaj po pięć lat? – spytał Daiki, ziewając. Przetarł zaspane oczka ręką, nie chcąc zapaść w sen przed usłyszeniem odpowiedzi.
- Nie przerywaj dziadkowi! – zawołał do niego Daichi, wpatrzony w staruszka jak w wyrocznię.
- Tak, mają tu po pięć lat – oznajmił dziadek, po czym zwrócił się do młodszego z wnuków : - Myślę, że na dzisiaj wystarczy opowiadania. Obaj jesteście już zmęczeni. Ja zresztą też. Dokończymy jutro, dobrze?
                Chłopcy pokiwali główkami, na znak, że się zgadzają. Daichi miał jednak smutną minkę. Nie lubił urywać w najciekawszym momencie. Z natury był bardzo ciekawski i wręcz nie mógł doczekać się dalszego ciągu historii. Jego brat również cechował się dociekliwością, jednak potrafił wykazać większą cierpliwość. Zwłaszcza, kiedy oczy same mu się kleiły.
- Słodkich snów, chłopcy.
                Dziadek pocałował obu malców na dobranoc, po czym cicho wyszedł z pokoju. Daichi uniósł się nieco na rękach.
- Daiki… Prawda, że dziadek umie świetnie opowiadać?
- Tak, umie – odrzekł krótko jego bliźniak. -  A teraz daj mi spać, idioto! – Po tych słowach, młodszy z braci oberwał w głowę puchową poduszką.


                 

7 komentarzy:

  1. Tak, data bardzo dobra na założenie nowego bloga.
    Cóż, jestem ciekawa, co będzie dalej. Prologi zawsze zostawiają u mnie lekki niedosyt, więc będę niecierpliwie czekała na rozdział.
    Myślę, że pomysł na tego bloga masz świetny. Zaczyna się bardzo ciekawie i oryginalnie, według mnie, bo jeszcze nie spotkałam się z takim początkiem.
    Czekam na next ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaraz....ja to już czytałam kiedyś na gg! Skutecznie odrywasz mnie od historii...której już i tak nie chce mi się uczyć. Jakie to nudne...ehh..twoje opowiadanie sto razy ciekawsze niż Polska po drugiej wojnie światowej i komunizm...
    Słodkie bliźniaki,,,i ta genialna rana,,.Anna luuubi xdd czekam na dalszą część. Ten blog bardziej podoba mi sie niż my asakura twis. Bardziej....przejżysty :) i dobrze,że jest białe tło do notek,uwielbiam takie^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Yay! :D Podoba mi się tu. Ładny szablon i fajny prolog.^^ Jak już wspominałam, podoba mi się zabieg z rodzinką Akimori.

    Prolog bardzo oryginalny. Nie spotkałam się jeszcze z tego typu historią, a mam w tym doświadczenie. :D

    Czekam ze zniecierpliwością na ciąg dalszy i życzę powodzenia, dużo weny i okiennej inspiracji! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. yay, ja też to już czytałam:D moi słodcy bliźniacy^o^ musieli być kochani jako takie słodkie dzieciaczki^^ no dobra, jako starsi też są słodcy;D
    Daich i Daiki też są w porządku, z racji bycia braćmi bliźniakamiXD
    blog zaczyna się bardzo oryginalnie:) czekam, co wymyślisz dalej:)
    buziaczki i czekam na next:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dość orginalny miałaś pomysł na to opowiadanie i pierwszy blog z takim stylem, czuj się zaszczycona bo jesteś jedyna ^^. Ta historia nie będzie o szamanach? Bo z czytając prolog tak mi się wydawało. Moge się mylić, pożyjemy, zobaczymy ;p

    OdpowiedzUsuń
  6. Już sam szablon mnie urzekł. Yoh i Hao jako dzieci! Słodziaki :3
    Pomysł bardzo fajny i czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo podoba mi się ten prolog. Czytałam już wiele blogów o Shaman King, ale jeszcze nikt nie wpadł na taki pomysł. Gratuluję oryginalności ;) Powiadamiasz może o notkach na gg? Na wszelki wypadek zostawiam numer :P 43585657

    OdpowiedzUsuń

Każdy rozdział to wiele godzin pracy. Nie tylko pisania, lecz również wyszukiwania w różnych źródłach informacji o Japonii, tradycjach, języku i wielu innych. Uszanuj moją pracę i pozostaw choć krótki komentarz, bym mogła wiedzieć, że ma ona jakiś sens.